Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/419

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Myślę, żeś go pani z téj strony znała przed ślubem....
— Pewnie — ze łzami na oczach poczęła Siennicka — alem miała słabość do tego łotra, i myślałam, że się poprawi....
— Do poprawy trzeba czasu i cierpliwości — rzekł poważnie pośrednik.
— Jużem zwątpiła — dodała Siennicka. Dawno to się ożeniło? Nie powiem, żebym była tak piękna jak tam inne; aleć niczego jestem, wszyscy to mówią.
— O! przerwał pułkownik z galanteryą, buziaczek śliczny....
— A ten — nicpoń, już sobie młodszą upatrzywszy, chciał z nią uciekać....
— Słabość ludzka — rzekł Leliwa. Jestem pewien, że mniéj on winien, niż ta bałamutka, co go potrzebowała i dla tego mu się zalecała. Kto się może oprzeć kobiecie?
Zamilkła trochę Siennicka.
— Trzeba to puścić w niepamięć, dołożył pułkownik: mężowi przebaczyć — no — i próbować żyć jak należy.
Spojrzała na niego bacznie jéjmość.
— Czy to pan z siebie mówi? czy z niego? czy z kogo?
— Od niego przychodzę — zawołał Leliwa: biedaczysko zatęsknił, sumienie go ruszyło. Ofiarowałem mu się za pośrednika; prosi tyl-