Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/393

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dobrze, zgoda, pojedziemy, odparł Zdziś; ale przez litość, nie siedźże po całych dniach u hrabiny, przyjdź choć na moment do domu.... Ja chcę cię widzieć....
Z góry spojrzała na niego zwycięzka pani i szepnęła:
— Będę dzisiaj.... proszę cię, miejże rozum....
Zbliżyła mu się do ucha, rzuciła w nie słów kilka, dała się pocałować w czoło....
— Będziesz dzisiaj? powtórzył hrabia.
— Z pewnością — dodała Aniela, śpiesząc do drzwi, — i wyszła.
Hrabia rozweselony nieco, bo mu się zdawało, że odniósł zwycięztwo, wysunął się z pałacu, nócąc półgłosem piosenkę.
Kto z dwojga tryumfował, musimy sądowi czytelników do rozstrzygnięcia zostawić.
Wybór w podróż szedł z nadzwyczajnym pośpiechem, hrabina Zdzisławowa nim kierowała. Ona była duszą wszystkiego w osieroconym domu. Lambert przesiadywał albo przy matce, lub w swoim pokoju; nie wychodząc nigdzie, nie przyjmując nikogo.
Drugiego dnia po katastrofie, z własnégo domysłu, nic o tém nie mówiąc hr. Laurze, Anie-