Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żyła sobie fotel i siadła najprzód, oczyma mierząc hrabiego w taki sposób, tak jakoś śmiało, natrętnie, że biedny człek musiał wzrok spuścić....
— Państwo musicie wyjechać na czas jakiś za granicę, dopóki ludzie nareszcie o tym smutnym dramacie nie zapomną.
Hrabina, dodała, samaby jechać nie mogła, ale sądzę, że się to złoży dobrze, bo mnie mój mąż nagli, abyśmy jechali do Włoch lub Szwajcaryi, moglibyśmy więc wybrać się razem.
Spojrzała na Lamberta.
— Wierz mi hrabio, dodała z uczuciem prawdziwém czy odegraném: jeślim kiedy w sercu miała żal do was i chęć zemsty, dziś mam tylko niezmierne współczucie dla nieszczęścia i chęć wielką okazania hrabinie wdzięczności, a hrabiemu (tu zniżyła głos), żem nawet mściwą będąc, zachowała dla niego dawne uczucie...
Lambert był tak usposobiony rzewnie, iż zapomniawszy o wszystkiém, zbliżył się i w rękę ją pocałował....
Na twarzy Zdzisławowéj błyszczała radość z dopiętego celu... Pragnęła ona tego zbliżenia się na nowo, dla czego? sama chyba mogła to wytłómaczyć!
Czy zemsta grała w tém jaką rolę, czy wskrzeszona miłość, czy rachuba jaka? Sama ona może nawet w tym momencie nie widzia-