Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mocnik zna pałac ten i ludzi jak swoją kieszeń, bo on się tu wychował. Wszystko obmyślane.... Schodki tylne prowadzą do ogrodu.... Od furtki mamy klucz; markiz już tam będzie czekał....
Księżniczka rzuciła się jéj na szyję.
— Józiu! złota moja! byle prędzéj, bo ile się razy ten kat do mnie zbliża, dreszcze przechodzą po mnie! A! i ta stara okropna jędza z tym swoim słodkim uśmieszkiem na ustach, co mnie ściska i całuje, gdy jabym ją....
Nie dokończyła....
— Cicho! na Boga! proszę się kłaść — i spać.
— Spać! ja! dziś! kiedy on mi stoi przed oczyma, kiedy mi jeszcze serce bije od widoku jego!... kiedy on tam może w rozpaczy!...
Józia powtarzała: — Cicho! — ale trudno było uspokoić płaczącą, rzucającą się, rozgorączkowaną księżniczkę, która jak rozkapryszone dziecko miotała się nieprzytomna.
Już dzienny brzask wdzierał się z po za firanek do pokoju, gdy obie zmęczone czuwaniem i szeptami, pousypiały, pani w łóżku, towarzyszka jéj na krześle....
Hrabina Laura nie kładła się też aż do rana, podsłuchując podedrzwiami.... Nazajutrz gdy około godziny dziesiątéj zapukała staruszka, Józia blada i zmęczona otworzyła jéj,