Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Pani, rzekł Lambert żywo — pani znasz to dobrze, iż — dla mnie widzenie jéj byłoby niebepieczeństwem, ja potrzebuje zapomnieć....
— Hrabia jesteś słaby — odparła; — ja wcale ani myślę, ani mogę zapominać i — pozostanę czém byłam! Jestem uparta.
Zwróciła się do hrabiego, który szedł z wolna z głową spuszczoną, zdając się walczyć z sobą.
— Pani wiesz — powtórzył z uczuciem — że podbiłaś mnie zupełnie, żeś mnie zrobiła swoim sługą i niewolnikiem.... Pomiędzy nami stanął mur, którego pani nie chciałaś, jam nie mógł obalić. Nie lepiéjże dziś pozwolić mi zapomnieć, żem marzył?
— Choć w wielu rzeczach się godzimy, odpowiedziała Eliza, w tém się różnimy zupełnie. Mają mnie za płochą, jestem przeciwnie zajadle upartą w sercu. Co ono raz odepchnęło, tego nie przyjmie nigdy; co pokochało, nie odepchnie. Nie mogę, nie umiem sobie powiedzieć, ażebyśmy mieli obcymi być na wieki dla siebie. Rozum, konieczność rozepchnęły nas — ale z daleka trzeba zachować tę złotą nić, co łączyła, nie zrywając jéj nigdy....
Nagle stanęła hrabianka.
— Smutna rozmowa! nie prawdaż? Z podróży mojéj poślubnéj nic nie będzie! Ale — ja jestem cierpliwa.... znajdziemy się gdziein-