Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/330

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie wiem, bo ja się do tego nie mieszam, rzekł Lambert. Ożenienie moje, jak pani wiadomo, jest dziełem mojéj matki; na nią więc zdaję wszystko i zastosuje się do — rozkazów....
Prawdopodobnie pojedziemy do kasztelanicowéj na wieś!
— Nie za granicę? zapytała Eliza. A! jakże się to niedobrze składa! Ja miałam tę myśl trochę gonić i szpiegować szczęście wasze.... Sądziłam, że się wybierzecie do Włoch, do Szwajcaryi, i byłabym tak moją podróż urządziła....
— Czy toby pani uczyniło przyjemność — odezwał się Lambert — patrzeć na smutną twarz moją, i czytać mi z oczu....
— Nie! nie! zawołała Eliza: sądziłam, że poczciwie się kochając, można sobie w ciężkich chwilach pomódz spojrzeniem, wlać otuchę słowem, być sobie wzajem siłą....
— A ludzie i sądy ludzkie? zapytał Lambert.
— Ja najzupełniej nie dbam o nie, ze wzgardliwym uśmieszkiem odezwała się Eliza. Co mi tam! tak będę czy inaczéj, na mnie zawsze coś komponować muszą....
Szkoda! dodała — chciałam choć przebojem zawiązać stosunek z jego żoną....