Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie ubraną, przez miłosierdzie rozmawiał długo.... Wszystko to hrabianka Eliza umiała ocenić, znała przytém historyę księcia.... Musiał jéj wpaść w oko, lub uznała go nagrody godnym za tyle drobnych poświęceń, które na świecie przechodzą i niepostrzeżone i nieoceniane, gdyż w mazurze wybrała go do figury. Uczyniło to na nim wrażenie takie, jakby w niego piorun uderzył. Upuścił nowy kapelusz na posadzkę i nie schylił się po niego; rozbił tłum stojący mu na drodze i puścił się z takim zapałem, że się spektatorowie śmiać zaczęli....
Trudno sobie wyobrazić człowieka szczęśliwszego, niż był książę przez kwadrans. Hrabianka Eliza wybrała potém do spoczynku krzesło blizko tego miejsca, w którém stał jeszcze z bijącém sercem książę Adam, odwróciła główkę do niego i zaczęła rozmowę.
Pół butelki starego koniaku nie upoiłoby tak osłabionego chorobą człowieka, jak ta łaska cudnie pięknéj Elizy, biednego kawalera bez nadziei. Przycisnął się do krzesła jéj i — przez cały czas gdy go badała, pozostał tak nieruchomym, iż jedna noga mu zdrętwiała.
— Czemu książę nie bywasz u nas? zaczęła hrabianka.
— Pani jest doprawdy nad miarę na mnie łaskawą, odparł książę.... Sam to znam do