Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zrobiła minkę nadąsaną.
Lambert nie wiedział już co mówić więcéj, tak go ta niegrzeczność zdziwiła.
— Mnie się zdaje, że do tego sądu tak surowego, rzekł, przyczynia się, iż księżniczka mało miała sposobności przekonać się, jak życzliwe serca tu znalazła. Nie mówię o sobie, ale moja matka tak ją kocha i uwielbia.
Z lekka zarumieniła się Marta, i poruszyła mechanicznie leżące przed sobą albumy.
— Bardzo jestem wdzięczna — odparła cicho.... ja wiem, że na to nie zasłużyłam....
Odwróciła główkę ku oknu i zapatrzyła się w nie.
— Księżniczce tęskno po Włoszech, rzekł Lambert.
— A! tak! bardzo mi tęskno.... zawołała rumieniąc się lekko. Włochy są daleko piękniejsze....
— Tak, ale i nasz kraj ma swój wdzięk.
— Nie widzę go! sucho zamknęła panna.
— Tu pani ma towarzystwo, na którém tam jéj podobno zbywało, mówił chcąc ją zmusić do otwartszego wypowiedzenia myśli Lambert.
— Ja nie lubię towarzystwa, prędko odrzuciła mu panna.
— Cóż pani lubi?
— Co? — zająknęła się trochę panna. Przyznam się hrabiemu, że nie miałam czasu obra-