Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jąc, że się musi brzydzić tak dziecinną rozrywką, którą ona namiętnie lubi.
— Owszem znajduję ją jeśli nie dla wszystkich kobiet właściwą, to dla pięknych i zręcznych zdrową i miłą. Jest to rodzaj gimnastyki, dającéj siłę, a przytém i wykazującéj zręczność. Ja sam dosyć łyżwy lubię.
— Pobyt w Anglii mógł hrabiemu dać pewną wprawę w tę jak w inne gimnastyki — zawołała Eliza.
— Trzeba na łyżwach widzieć nie Anglików, ale Hollendrów, rzekł hrabia.
Tak się zaczęła rozmowa, a hrabianka spostrzegła dopiero, że Lambert niósł łyżwy na ręku...
— Nie obawiasz się hrabia iść razem ze mną? spytała śmiejąc się — bo podobno cel przechadzki naszéj jeden...
— Tak jest, i jeżeli mnie pani za towarzysza przyjmujesz, służę jéj, odezwał się Lambert.
Eliza zarumieniła się z radości, nie myślała jéj taić nawet... Nim doszli do lodu, rozmowa już płynęła tak ożywiona i wesoła, a tak obojgu było z nią dobrze, że ślizgawka wcale przyjemności większéj nie obiecywała. Hrabia Lambert zapomniał się zupełnie, zdawał nie czuć niebezpieczeństwa lub je lekceważyć; śmiał się, był w humorze wybornym, a gdy przyszło