Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

aby ich nikt nie podsłuchał, oświadczył, że ma mówić o czémś, co może mieć wagę wielką.
Aniela znająca dobrze brata, lekce to sobie ważyła.
— No, słuchaj, rzekł — trzymaj sobie o mnie jak chcesz, żem łotra kawał, łobuz, jak ci się tam nazwać podoba; żebym jednak był głupi — nie powiesz!..
Bądź cierpliwa i daj mi się wygadać. Jesteśmy ubodzy oboje, na łasce familii, któréj się zdaje, że dla nas już tak zrobiła wiele, iż więcéj wymagać nie mamy prawa. Tu u nich my się już nie spodziewać nie możemy. Powinniśmy myśleć o sobie.
Że ty miałaś romansiczek niezgrabnie poprowadzony z Lambertem, to ja wiem... Nie umiałaś z tego korzystać póki był czas, teraz przepadło...
Powiem ci jedno — masz jeszcze szczęście w ręku — przysięgam na to, hr. Zdzisław jest tobą zajęty mocno.
Aniela ruszyła pogardliwie ramionami.
— Nie pleć — odparła.
— Nie kłamię, klnę ci się na wszystko w świecie najdroższe, to jest na moją i twoją przyszłość. Obseduje mnie i bada... Zapala się do twojéj sfinksowatości, bladości, figury, czarnych oczu, licho go wie do czego — bo jabym