Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jak to? kobiety wszędzie są tak leciuteńkie, a mężczyźni tak słabi? nigdzie nie ma szczerości i wiary?
— Ale ja nie znajduję, ażeby u nas gorzéj być miało niż gdzieindziéj, ani nawet tak źle, jak pani mówi. Dla czego pani tak czarno chcesz widzieć wszystko?
— Nie chcę, ale muszę — odpowiedziała Eliza — niestety!
Powiedz pan; czy te motyle wady i przymioty są właściwe téj strefie górnéj, w któréj my się obracamy?
— Wszystko to są zdania, rzekł Lambert, których jedném cięciem jak węzeł gordyjski rozstrzydż nie można. Wierz mi pani, że ludzi ani absolutnie złych, ani idealnie dobrych nie ma na świecie. We wszystkich stanach i klassach są piękne postacie...
— I brzydkie! brzydkich dużo! dorzuciła Eliza. Ja mam takie szczęście, że trafiam na same karykatury... Popsułam sobie oczy niemi...
Szczególniéj — rzekła głos zniżając — zbrzydł mi ten świat, w którym żyję, perfumowany, śmiejący się, fałszywy...
— Wierz mi pani — przerwał Lambert, — iż świat, który nie pachnie, nie śmieje się, chodzi nie tak strojno, równie jest pełen fałszów i... skaz.