Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czy pan bawi długo z nami? czy znowu w podróż jaką jechać zamierza?
— Na teraz żadnéj podróży nie przewiduję, odparł Lambert.
Hrabina Laura, która od dawna rada była przerwać rozmowę syna z panną Elizą, wtrąciła w téj chwili zapytanie jakieś, obracając się do niego.
— Lambert o tém powie najlepiéj.
Hrabia pośpieszył na wezwanie, a Eliza wolnym bardzo krokiem posunęła się do swego krzesła i padła na nie zachmurzona.
Rozmowa stała się ogólną i tak już powszednią, że powtarzać jéj nie warto. Daleko nad nią większego znaczenia była mniéj więcéj pokrywana gra fizyognomii, rzuty oczu wzajem się badających, ta grzeczna i serdeczna walka ludzi, co się wzajem lękając siebie, radziby nie wydać z tém co czują, a przeciwników odgadnąć.
Hrabina Julia jak na przekór pani Laurze, która pragnęła wizytę i rozmowę skrócić, przeciągała oboje. Zwróciła się do Lamberta ze słodkim, ujmującym, zalotnym prawie twarzy wyrazem.
— Hrabia nam już nie uciekniesz? nie prawdaż? poczęła ciszéj. Doprawdy pierwszy ten jego wyjazd tak nagły można było wziąć