Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kasztelanicowa przy śniadaniu nie wszczęła już rozmowy o drażliwym przedmiocie. Mówiono o Warszawie, o matce Lamberta, o rodzinach znajomych i pokrewnych.
Hrabia poszedł potém do swojego mieszkania przebrać się i spocząć aż do godziny obiadowéj.
Gości, rzadkich tu zresztą, nie było wcale, a proboszcz miejscowy nie przyszedł na obiad, zaraz więc po nim, przy czarnéj kawie, gdy panna Justyna wysunęła się, mogła kasztelanicowa zaspokoić swą ciekawość.
— Teraz, kochany Lambercie, jesteśmy sami, mamy czas, mówmy otwarcie.
Młody hrabia po krótkim namyśle, odezwał się obejrzawszy.
— Ciocia i tego się mogła domyślić o kogo idzie... W listach matki pewnie było wspomnienie o hrabinie Julii i jéj córce.
Kasztelanicowéj twarz zachmurzyła się.
— Tego nie przypuszczałam nawet, rzekła — aby ona dla ciebie niebezpieczną się stać mogła. Że hrabina Julia zechce cię do córki ciągnąć, byłam na to przygotowana, alem ufała rozumowi matki twéj i twojemu, iż się jéj wziąć nie dacie. Znasz moje przekonania, kochany Lambercie; — ludzie, którzy w spadku wzięli po dziadach wielkie imiona, znaczne majętności, wspomnienia świetne, dziedzictwo cięż-