Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/457

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
111

Blednął Bronisz słuchając.
Dobry mój przyjacielu — mówiła dalej głosem łagodnym. — Ty czynisz ofiarę dla mnie wielką. Cała twa rodzina miałaby ci za złe, mezalians z jakąś tam pułkownikówną bez imienia, cudzoziemką — niewiedzącą nawet do jakiej się zaliczyć narodowości! A ta biedna Maholich, zostawszy hrabiną, żoną takiego dobrego, zacnego, miękkiego jak ty człowieka — byłaby dla niego katem, sama zamęczając się na wsi i dusząc ubóstwem. Jestem nadto sumienną, abym dla ratowania siebie nawet — gubić cię miała.
Pójdę za mojem przeznaczeniem — będę szukała milionów, choćby tak nieszczęśliwie jak teraz...
Stach milczał przygnębiony.
— Trwasz więc przy słowie danem amerykaninowi? — rzekł. — A jeżeli ten człowiek o którym tak poczwarne chodzą wieści, okaże się ciebie niegodnym?
Rolina przerwała zuchwale.
— Myślisz że nie znajdę innego?
— Nie wątpię — ale teraz — co poczniesz?
— Jestem fatalistką — odparła więcej oka-