Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
230

Rolina chustkę trzymała przy oczach, płakała pewnie, ale ani jej twarzy ani łez nikt nie widział, a postawa wyprostowana, sztywna dowodziła, że nawet w tej chwili pamiętała na siebie. Gdy trumnę spuszczono do grobu, poklękła przy nim córka, a po drugiej stronie Balbina ze swą Pepi, która głośno zaniósłszy się płaczem, na rękach jej zemdlała.
Usłyszawszy ten jęk, który brzmiał jak wyrzut jej nieczułości — Rolina zerwała się pośpiesznie i odeszła z gniewem. O kilka kroków za nią stojący Bronisz, którego wprzódy nie widziała, podał rękę zburzonej więcej wstrętem i zazdrością, niż żalem po ojcu.
— Jedź ze mną — odezwała się krótko i nakazująco, głosem w którym nie boleść brzmiała, ale niecierpliwość i rozdrażnienie.
Przez drogę nie mówili z sobą. Rolina płakać zaczęła znowu; Bronisz umiał poszanować stan jej duszy, patrzał na nią, był pełen współczucia, ale pocieszać nie śmiał i wyrazów na to mu brakło...
Tłumaczył on sobie nawet zazdrość i niechęć pułkownikównej na widok Pepi, bo stosunki te domowe znał jeszcze z czasów pobytu na wsi nieboszczyka wraz z Boehmową i mniemaną jej wy-