Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
216

Mieściły się tu zbite do kupy meble niegdyś większego i obszerniejszego lokalu, nagromadzone dla zachowania i dziwacznie poustawiane w tej ciasnocie.
U okna, na dużym stole zasłanym serwetą, paliła się lampa z daszkiem zielonym. Na kanapie pomiędzy oknami dwoma siedziała pani Balbina, a przy niej z głową opartą na jej ramieniu, młode dziewczę, które ją rączkami obejmowało za szyję.
Światło padające od lampy oświecało ten obrazek, na którego widok wchodzący pułkownik stanął smutnie zapatrzony.
Twarz Boehmowej, mająca zwykle wyraz dość szyderski i niemiły — zmienioną była zupełnie, złagodzoną uczuciem macierzyńskiem, piękną prawie tą miłością, która z niej promieniała.
Dziewczę które się do niej tuliło mogło mieć lat piętnaście lub szesnaście, włosy jasne w warkoczah obfitych główkę jej ładną otaczały, z oczyma niebieskiemi. Podobną była nieco do pani Balbiny, ale typ ten sam w niej podnosił się do deału, a sama młodość czyniła go ślicznym. Wyraz też twarzy pełen był łagodności i smutku.
Biała, płci do zbytku delikatnej, świeża jak kwiatuszek ledwie się rozwijający, nie mogła się