Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
214

Nie chcę wiedzieć kto jest ta dziewczyna — sierota wzięta przez miłosierdzie — żebraczy podrzutek, czy jaka kuzynka tej pani — co mi tam! niech będzie czem chce, wychowuje się gdzie chce, ginie — to mi wszystko jedno. Nie mogę na to pozwolić aby ona stawała obok twojej córki i rościła sobie jakieś prawa.
— Jakież prawa? — słabym głosem przerwał pułkownik.
— Ludzie jej będą je przyznawać — ciągnęła dalej rozgniewana — ludzie będą sobie musielił wytłómaczyć przywiązanie do tej przybłędy pana pułkownika i pani Boehmowej. Naturalnie!
Głos jej brzmiał nielitościwem szyderstwem. Pułkownikowi blademu dotąd, krew gwałtownie uderzyła do głowy, cierpliwość jego się wyczerpywała.
— Mówiłam ojcu, ja lub ona musi ztąd iść precz.... Jeżeli ona ma mi tu siedzieć, znajdę sposób umieszczenia się gdzieindziej, wyniosę się, pójdę... porzucę!
Maholich oparł się o poręcz krzesła, podniósł głowę, groźno popatrzał na córkę i drzwi jej wskazał.
— Nie raz to pierwszy śmiesz tak mówić do ojca rzekł głosem złamanym — byłem cierpli-