Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ŻYWOT I MYŚLI PODFILIPSKIEGO61

Nie przeczę, że każdy kraj powinien dążyć do wzbogacenia się; żeby jednak każdy miał za cel ostateczny przerobić się na Francję lub Anglję, to mi się w głowie nie mieści. My mamy swoje zwyczaje, swoją przeszłość dość dawną, ażeby na jej podstawie samoistnie rozwijać się. Poco zawsze doganiać kogoś, to jest innemi słowy — naśladować?
— Nasze zwyczaje! toś dopiero wystąpił z argumentem! winszuję ci, Tomku. Gdybyśmy mogli pozbyć się wszystkich swoich zwyczajów i nie mieć żadnych, bylibyśmy dopiero gotowi do przyjęcia cywilizacji. Nasze zwyczaje — to niedbałość, brud, niesforność i tym podobne tradycje, które, wątpię, abyś chciał uprawiać i rozwijać. Naśladować narody cywilizowane, to nie upokorzenie, to trudny i szczytny obowiązek. O cóż nam zresztą może chodzić? Nie jesteśmy narodem; powiem więcej: nie byliśmy nigdy narodem w znaczeniu nowożytnem, to jest takim, od któregoby jakieś wielkie ognisko cywilizacyjne rozszerzyło się po całym świecie, jak sztuka od Włoch, elegancja od Francji, praktyczność od Anglji itd. Mamy naturalnie swoją przeszłość — nie możemy jej nie mieć — a w tej przeszłości niektóre pierwiastki cywilizacyjne, wspólne z innemi narodami. Te właśnie pierwiastki potęgować, zamiast marzyć o rzeczach absolutnie w historji zakończonych.
— Teorja twoja jest tak szeroka — odrzekł Tomasz — że jej nie obejmuję; a co gorsza, nie widzę żadnego