Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ŻYWOT I MYŚLI PODFILIPSKIEGO37

To samo co do kobiet, o których mówiliśmy. Mnie wcale o to nie chodzi, aby pani Eliza, czy która inna, zachowała swą cnotę, wiarę, i tym podobne właściwości, nie należące do mnie. Chodzi mi o to, abym się nie omylił. Otóż, stawiając na cnotę niewieścią trzy grosze, wygram raz na sto razy; stawiając zaś na ich słabości i zdrady pół mego majątku, gram prawie napewno. Chcę poprostu wygrać i wygrywam z kobietami, bo nie liczę na ich wyjątkowe zalety, tylko na pospolite ułomności. Ja panu mówię, gdyby kobieta przestała być zalotną, niepewną i zdradliwą, straciłaby nawet swój urok. Trzeba się tylko tak urządzić, aby z nią być współzdradzającym, a nie przez nią zdradzanym.
Wystąpiłem wówczas z obroną naszych kobiet. Chciałem zwrócić uwagę Podfilipskiego na to, że, oprócz instynktów zmysłowych, istnieją między mężczyzną i kobietą inne spójnie, oparte zapewne na zmysłach, ale inne; istnieją uczucia miłości, poświęcenia, przyjaźni. Mówiłem jednak nieśmiało, bo mnie pan Zygmunt odrazu pobił swą nieubłaganą logiką, a przytem znałem już jego teorję o uczuciu wogóle, które nazywał chorobą mózgu.