Strona:PL Józef Weysenhoff - Erotyki.djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stałem z boku i, zdradnym otoczony cieniem,
Łowiłem z rozchylonych ustek ton po tonie
Zanim jeszcze uleciał, kiedy był westchnieniem
Zaledwie rozpoczętem w falującem łonie.

Na twoje usta patrząc, zapomniałem troski
Powstającej jak widmo ze szczęścia rozwalin —
Tylko mi wracał ciągle wiersz Mickiewiczowski:
„Ożyna, czarne usta tuląca do malin“.