Ta strona została skorygowana.
III.
Moje piersi beznadzieją żal rozpiera w bezmiary…
I przez łkania po przepaści niezbłaganej dnie brodzi
Myśl, że bracia moi, piękni siłą dębów i młodzi
Prac nadzieją, niepowrotnie poszli w niwec, w proch szary…
Południca! Południca moich braci pobiła!…
Że, zmożeni ciężkim trudem, w jej godzinę zaspali —
O! jak żali się mym oczom, niemą ciszą się żali
Ciał ich młodość pogwałcona, złamana ich siła!
Południco! Południco! jakoż straszne twe żniwo…
Braci moich jako snopy w swej złożyłaś stodole —
A któż zboże ich pozwozi? — a któż zorze ich rolę!?…
Wdowia rola i sieroce snopy pomstę straszliwą
Na cię z nieba sklinać będą: niech piorunem przybędzie!
A ja Sądu chcę za zbrodnię! Południco! przed Sędzię!