Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ruffer - Posłanie do dusz.pdf/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I.

Ołowiem ramiona mi ciążą ku ziemi —
Powieki blask zgnębił, że myśl aż omdlewa —
I mdleją od żaru wkrąg zioła i drzewa —
Czekamy: że parność nam oddech oniemi…

Nagle sfery powietrza cichą grozą zadrgały!…
Tak we wściekłość gniew Słońca zapamiętał się srogi!…
Drzewa, zioła — uczułem — aż zatchnęły się z trwogi!
A jam zbudził się w oczach — cały lękiem struchlały…

I wraz gniewem mi w skroniach krew zawrzała wzburzona!
I krwią oczy zabiegły i spłonęły mi lica:
Że to — Słońce strąciło w szał swe wrące ramiona!…

A wtem cisza nastała: jakby wieścić… lęk — Słońca!
I z powietrza buchnęła, ciałem nagiem płonąca,
Córka Słońca i Śmierci — Południca!!