Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 04.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ X.

Pojedynek.

Przybywszy do Brogów, pan Teofil, który całą drogę myślał, rzucał się i wpadał na różne sposoby zręcznego odwrócenia pojedynku, powiedział sobie nareszcie:
— Nie ma na to rady! potrzeba tam kogoś posłać! wyzwać, a na placu, chyba Bóg nie łaskaw, podamy sobie ręce i zapijemy szampanem.
Prawdę rzekłszy, większa część pojedynków, o których najgłośniej mówią, kończy się zabiciem śniadania, i Zmora stosownie do zwyczaju miał prawo spodziewać się takiego końca. Sam dopomniawszy się o rachunek, musiał teraz rzecz doprowadzić do skutku. Wysłał wiec gońca do pana Porfirego, bo nikt inny nie nastręczał się w sąsiedztwie na funkcję podobną i oczekiwał go z niecierpliwością, chcąc to jak najżwawiej załatwić.
Pan Porfiry już od powracających z kościoła (gdyż sam nie był na nabożeństwie) dowiedział się o wy-