Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 03.djvu/023

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chrystusów, a na nim Pan świata i Pan boleści skłonił głowę cierniem oplecioną, przykrytą koroną. On umiera jeszcze codzień jak umarł na Golgocie. I nad głowami twojemi ten sam krzyż powtarza się na tęczy, ale tu nie sam Chrystus jak w ołtarzu, tu wszyscy co mu zostali wierni w męczeństwie: matka, uczeń ukochany i wielka grzesznica.
Na lewo, w każdym kościołku i tutaj znajdziesz ołtarz Matki Bożej, a przy nim, koło niego, co ofiar, co kwiatów, co strojów! Przez serce macierzyńskie wszyscy drogę czują do syna. Na starym obrazku poważne, smętne, czarne przegląda oblicze Marji, jak gdyby malarz przedstawiając ją nie we wdzięku młodości, ale w majestacie męczeństwa z dzieciną Boską na ręku chciał wyrazić, że do końca była tylko matką.
Z drugiej strony w habicie grubym klęczący przed Jezusem dzieciątkiem goreje miłością święty Antoni. Zbywało malarzowi na nauce, ale uczuciem ją zastąpił, i nad tym pokornym, ubożuchnym zakonnikiem świeci korona, zdobyta poświęceniem dobrowolnem.
Do koła masz stacje męki pańskiej i świętych od ludu ukochanych: Stanisław z Piotrowinem, Wojciech z włócznią i wiosłem, św. Mikołaj z dzieciątkami, św. Erazm z okropnym swego męczeństwa obrazem. Oto jeszcze św. Anna z dzieciną... Ale któż wyliczy co tam pobożne pozawieszały ręce? Tu i owdzie wyczytasz nagrobek na ścianie, pokaże się ponsowy żupan fundatora, czarne zasłony jejmości... Nad ławkami stoją rzędem chorągwie, a na nich znowu obrazy i cyfry i daty ofiary. Z jakiem to uczuciem pierwszy raz chłopię dorosłe odmyka klamrę żelazną, mając za zgodą starszyzny dźwignąć to godło zwycięstwa!