Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 02.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mnym się nie wiedzie, ledwie z rzadka spotkało go jakie ważniejsze zajęcie. Chwalono go półgębkiem tylko, ruszając ramionami. Przypadek wskazał Stanisławowi tego człowieka, bo gdyby był szukał go przez innych, pewnieby na niego nie trafił.
Pod samem miasteczkiem pękło mu koło u bryczki, musiał iść piechoto, pan Tomasz siedział z książką nad drożyną, spotkali się; Stanisław począł go rozpytywać, i tak zrobiła się znajomość.