Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 02.djvu/023

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Do szacunku Zakala potrzeba było dodać to co wydrwił Zrębski, pod pozorem zaspokojenia plenipotenta, i co jemu osobiście wspaniałomyślny kupiec ofiarował. Dwie te sumki stanowiły już dosyć znaczny wydatek. Zrębski wdzięczący się dotąd, posługujący, roztkliwiający się, winszujący nieustannie, raptem odebrawszy co mu się nie należało, wpadł jak w wodę i zniknął. Napróżno szukano go w mieście. Bal nie umiejący posądzać, łatwiej przypuszczał że się mógł uchowaj Boże utopić. Zrębski w istocie korzystając z tego, że nikt o jego mieszkaniu nie wiedział, trzymał się w niem zakuty, bojąc wychodzić, pókiby Balowie nie wyjechali z Warszawy.
Oprócz tego potrzeba było dać porękawiczne dla pani hrabinej, przyjąć na siebie koszty nabycia i opłaty stemplowe znacznie szacunkiem dóbr przesadzonym podniesione i tysiące drobnostek, których kupując przewidzieć niepodobna, ani kupiwszy uniknąć.
Hrabia Bracibor Sulimowski zaszczycił dom pana Bala bytnością swą na czwartkowym objedzie; przyszedł przygotowany do uśmiechów i żartu, odszedł niemal upokorzony przepychem kupca, tonem jego domu, znajomością świata i zwyczajów, wzdychając nad tem, że arystokracja upada, że już wszystko, co było jej wyłączną własnością, przechodzi na własność powszechną! W istocie szedł wyobrażając sobie po pociesznym panu Erazmie, dom jego na stopie pretensjonalnej a niesmacznej; znalazł w nim więcej niż u siebie, bo pani Balowa była kobietą najskromniej wychowaną i umiejącą przyjąć nawet króla. Przygotowany do szyderstwa, zbił się z tropu zupełnie; salon pani domu, jej śliczna córka, urządzenie przyjęcia, które było przepyszne w isto-