Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Szalona.pdf/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A! dałby to Bóg! — odparła Madzia — aby się słowa twoje sprawdziły.
Rozmowa nie przeciągnęła się dłużej dnia tego, lecz następnych, przy wszelkiej zręczności, przy każdym spotkaniu Madzia usiłowała zręcznie wybadać kuzynka. Ten w istocie niewiele jej mając do powiedzenia, powtarzał swe pociechy.
Prawie dwa miesiące przeciągnął się pobyt Ewarysta na wsi, lecz w końcu, mimo usilnego nalegania matki, potrzebował wrócić do Kijowa, ażeby tam raz nauki dokończyć i zdać egzamina. Wszystko to razem nie powinno się było nazbyt przeciągnąć, a Chorążyna cieszyła się zawczasu, że ta podróż będzie już ostatnią i że Ewaryst, wróciwszy osiądzie na wsi. Jedyną jej myślą teraz było, dla siebie jak najmniej ze dworu zostawując, przygotować synowi pobyt wygodny i miły.
W czasie, który miał spędzić w Kijowie, Chorążyna chciała oczyścić, poprzerabiać, ustroić pokoje dla syna. Teraz on w jej przekonaniu był głową domu.
Na próżno Ewaryst prosił, aby go w dawnych jego pokoikach zostawiono, Chorążyna mu nawet nie odpwiadała. Z dnia na dzień ściągany wyjazd na ostatek został już na pewno oznaczony. Ponieważ przedtem testament był otwarty i w nim zapis dla Madzi i Zoni wyczytano, mógł Chorążyc pod pozorem częściowej jego spłaty (choć ta była zamążpójściem obwarowaną) coś zawieźć Zoni, aby jej życie ułatwić. W wigilię też czatowała nań Madzia, która ściągnęła swojego co mogła, prosząc go o zabranie listu do siostry.
Zaledwie przybywszy na powrót do Kijowa, nazajutrz pośpieszył do Zoni Chorążyc, a chcąc ją zastać samą,( poszedł rano.
Nie było jej jeszcze w domu, lecz bardzo gadaltiwa sługa nowa upewniła, że natychmiast pani nadejdzie, wstrzymał się więc, oczekując na nią.
Mieszkanie toż samo, które znał, mało co znalazł zmienione, coś jednak jakby nowym, innym życiem wionęło po nim. W oknie stały kwiatki, których tu nigdy nie bywało, więcej czystości, porządku, nawet małych elegancji dostrzegł zdziwiony nieco Ewaryst...
Między książkami rozrzuconymi na stoliku dostrzegł (nieco) i poezyj i romansów, wprawdzie bardzo śmiałych i jaskrawych, lecz z innego przybyłych świata. w
Siedział chwilę rozpatrując się tym Ewaryst, gdy w progu stanęła Zonia i wesołym przywitała okrzykiem. Spojrzenie na żałobę kazało się domyślać straty jaką poniósł.
Zonia, która przy ostatnim ich widzeniu się była już odmłodzoną i zmienioną na korzyść swoją, wydała się Chorążycowi jeszcze piękniejszą teraz, ślady tego co przecierpiała znikły zupełnie, twarzyczka się wypełniła, oczy śmiało i wesoło patrzyły, ubrana była z pewnym staraniem, pół męsko, pół po kobiecemu i stawiła się z jakąś brawurą, z którą jej było do twarzy.