Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/654

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czasy dziwny i niemal śmieszny, z kobietą, dla któréj ciche, stałe, zachował przywiązanie.
Znikała mu ona z oczu, czasem na długo, a uczucie dla niéj nie słabło, oboje wiedzieli, że los ich dwoma nieprzełamanemi dzielił zaporami — że się od niego nic spodziewać nie mogli, a jednak nie osłabiło to téj miłości, o któréj ludzie mówili wiele w początku, a potém zapomnieli, bo w nią wierzyć przestali.
Po powrocie hrabiego Brühla, było postanowieniem Godziemby usłuchać rozkazu hrabiny i uwolnić się od służby u dworu Brühla. Francuzka wszakże oznajmiła mu po cichu, że nie koniecznie ma się trzymać rozkazu co do litery, że może na jakiś czas pojechać w Pińskie do swoich starych i potém powrócić.
Czy to czyniła z rozkazu pani, czy z własnego domysłu, nie mówiła jasno, zapewniając tylko, iż to złych za sobą nie pociągnie skutków. Na ten raz wielce była umiarkowaną i powściągliwą, uśmiechała się, chrząkała, żegnała i przypominała, ażeby Godziemba nie bawił znowu zbyt długo.
Pan sekretarz uznał za właściwe przyjść z oznajmieniem wyjazdu i pożegnaniem. Hrabina zarumieniona mocno, przyjęła go milcząco, lecz gdy się już ku drzwiom oddalił, zaledwie dosłyszanym szepnęła głosem, aby zbyt długo nie bawiąc powracał.
Wyjechał więc Godziemba, nie dał się zatrzymać staruszkom, nie pozwolił się im wyswatać —