Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/559

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Brühl z twarzą wesołą i zupełnie spokojny, pocieszać się ich starał, zaręczając im, że przeciwność tę zniesie z rezygnacyą.
Nieboracy wzdychali.
A że właśnie i do salonu generałowéj przyniosła była Dumont fatalną nowinę, weszła hrabina trwożliwie spoglądając na męża, który ku niéj pospieszył.
Chère Comtesse — rzekł — bardzo mi przykro widzieć cię zdegradowaną z generałowéj na prostą hrabinę... i ze starościny na wojewodziankę — ale znieśmy ten cios, pocieszając się muzyką.
Obrócił się do gości, prosząc siadać oficerów artylerji i urzędników. Ci jednak odmówili, wymawiając się pilnemi zajęciami urzędowymi; oficerowie tylko z Dłubickim pozostali. Ksiądz biskup zbliżył się do hrabiny, powtarzając wyrazy najżywszego oburzenia i współczucia.
Jak burza, wbiegła w tém pani Sołłohubowa, wprost się zbliżając do Brühla z niepohamowanym gniewem, jakim ją napełniła świeżo otrzymana wiadomość.
— Nie ma co mówić! — zawołała — jednają sobie przyjaciół i gotują przyjemną przyszłość.
Brühl się uśmiechnął żartobliwie.
— A! pani! — zawołał — czyżeś się mogła choć na chwilę łudzić, że mi przebaczą i że mogąc się pomścić, będą wspaniałomyślni? ja przynajmniéj ani na chwilę nie przypuszczałem, żeby mnie po-