Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/482

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i swobodniéj zakończył się wieczór ten, a że pora już była spóźniona, cześnik zanocował w Saskim pałacu...
Nazajutrz rano, książę wojewoda posławszy na zwiady gdzie ma Brühla szukać, przybył po niego do Saskiego pałacu i zabrał na posiedzenie z sobą.
Tego dnia sala inny obraz przedstawiała, lecz choć mniej na pozór groźny, straszniejszy może niż dni poprzedzających. Namiętności zdawały się wewnątrz pochłonięte zapowiadać niezbłaganą walkę na przyszłość. Nie szło już o porwanie się na sali, czuli wszyscy, że się gdzieś w polu... rozstrzygnąć musi współzawodnictwo i nasycić nienawiść. Więcéj pomiarkowania i powagi było na twarzach — lecz z czół pochmurnych i oczu zaiskrzonych wiało pragnieniem odwetów... Stolnik osłoniony, stanął nieco daléj, niemal zawstydzony tryumfem, który do niczego nie doprowadził, a jego samego więcéj kosztował niż był wart... Wychowanie i charakter osobisty, czyniły mu wstrętliwém to co dla Familii popełnić musiał...
Arbitrów nacisnęło się mnóztwo ciekawych... galerye były pełne, lecz wrzawa i gwar dawnych posiedzeń ustąpiły milczeniu posępnemu... Małachowskiemu rękę musiał podać Mokronowski, tak starzec szedł osłabły i smutny... Ręce mu drżały, gdy rozwinął papier, który niósł... i oznajmił o manifeście Szymanowskiego, posła ciechanowskiego.