Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/399

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Brühla na wpół żywego z gniewu i znękania uprowadzono z sali, w któréj pozostała Familia i jéj adherenci tryumfowali śmiejąc się, przedrwiwając i ciesząc z placu, który otrzymali. Nie zbywało na odgróżkach i przechwałkach...
Jeden pan stolnik, któremu winszowano tak śmiałego wystąpienia, wcale się z niego nie zdawał uszczęśliwionym, miał postać jakby zawstydzoną. Teraz gdy spełnił, co mu narzucono i co nierozważnie przyjął na siebie, czuł najmocniéj jak niewłaściwéj charakterowi swemu podjął się roli, jakie na siebie przez nią ściągnąć miał nienawiści, zemsty i nieprzebłagane gniewy. Upokarzało go niemal to zwycięztwo jakiegoś trybuna i wrzask, którego był sprawcą.
Wychowanek salonów wstydził się burdy, w którą był wmieszany. Szablista szlachta, jaką dowodził, wydawała mu się dziwnie barbarzyńską...
— Mości książę — odezwał się po cichu do stojącego przy nim księcia Adama — ociérając równie pot z czoła uznojonego jak przeciwnicy... ale z niezmierną elegancyą i cienką batystową chusteczką — wszystko to może być dla JMPana Żudry miłém i wesołém, ale mnie się już wydaje nader smutném i trywialném! Namiętności rozkołysać nader łatwo, ukoić bardzo trudno, a następstw nikt obrachować nie potrawi. Nieszczęśliwy to kraj, gdzie w takim wrzątku prawa się gotują...