Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/369

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mężczyznę. Na pierwsze spojrzenie widać w nim było wychowanka obcych krajów, któremu szło o to wielce, aby nabyty polor — w całym okazał blasku... Twarz regularnych rysów, biała z oczyma ciemnemi, pełnemi ognia, po któréj wrażenia przesuwały się jak płomienie, co chwila ją mieniąc — uderzała rodzajem wdzięku zalotnego, właściwszego może niewieście niż mężczyznie... Cała postać zręczna, gibka, wyłamana, ułożona z rozwagą i rachubą, wydawała w nim więcéj rozmysłu niż uczucia, choć na pozór drgał cały, najmniejsze spojrzenie, słowo przyjmując z drażliwością sensytywy... Strój paryzki najświeższéj mody, mógł w młodzieży, zazdrość obudzić... Cały charakter pieszczony był i domyślać się kazał albo maminego jedynaka, lub najulubieńszego beniaminka rodziny, zepsutego uwielbieniami... Przy wnijściu widać było, iż starał się i miał nadzieję — wielką uczynić sensacyę — był jéj pewien... W istocie mężczyźni młodzi przyjęli go nadskakująco, a oczy kobiet ścigały gdy szedł do hetmana... Branicki powitał go dosyć obojętnie i niemal dumniéj niż innych.
Był to Staniław Poniatowski, stolnik litewski, szwagier hetmana, a brat ulubiony gospodyni domu.
Branicki zaledwie się z nim przywitawszy, zaczął do kogo innego mówić, i stolnik zmuszony był po krótkiéj chwili oczekiwania udać się do siostry, która tém uprzejmiéj przyjmując go, zatrzymała