Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/368

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w rosnący tłum i dobrać sobie stosowne towarzystwo... Formowały się grupy gwarzące swobodnie, ale pewne decorum zachowywano teraz, po swobodzie gabinetu odbijające dziwnie. Sam hetman zmienił humor i postawę: tam był wesołym towarzyszem, tu niósł na ramionach dygnitarstwo i czuć je dawał. Kawaler de Rambonne przed chwilą tak poufały, stał w kątku tak pokornie; inni téż starali się jak najmniéj sobą miejsca zajmować...
Już grono pań dosyć było liczne i gwar a śmiech się z niego odzywał — gdy Sołłohub wprowadził żonę. Towarzystwo hetmana, po świeżéj o niéj rozmowie, ciekawo zwróciło oczy na tę piękność cale do innych niepodobną, nie starającą się zalotnością oczu ściągnąć, poważną i prawie smutną. Nadawało jéj to urok szczególny, w owych czasach rzadki... i niepokojący. Zdawała się mówić adoratorom, że jéj są najzupełniéj obojętni... Wśród pań téż nie starała się zająć stanowiska, coby ją uwydatniło; pokłoniwszy się gospodyni skryła wśród starszych... Mężczyzn więcéj daleko przybyło niż kobiet, wielu posłów chciało się okazać na pokojach hetmana, aby zbadać jego usposobienia i odgadnąć instrukcyę... Branicki jak z rana tak teraz unikał rozmowy o sprawach publicznych, z widoczną chęcią trzymania się neutralnie...
Salon już był pełen, gdy drzwi się raz jeszcze otworzyły i oczy wszystkich kobiet obróciły ciekawie na wchodzącego młodego, pięknego bardzo