Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i pokrewny, wyręczając gospodynię, milczącą i wylękłą, odezwała się słów kilka. Próbowała Dumont téż wmięszać się do rozmowy, ale téj książę nie odpowiedział — jak późniéj tłumaczył — nie będąc pewnym czy szlachcianka. Rozmowa widocznie utrudniona przytomnością kobiet, szła jak po grudzie. Sołłohub przytomny — podszepnął — że możeby dla pomówienia poufnie na ustęp odejść wypadało. — Chwycił się tego książę chętnie, damy mrucząc i kłaniając się pożegnał, i wiedziony przez gospodarza, udał się z nim do biblioteki, gdyż salonik Brühla był za ciasny.
Cześnik, który książki lubił wielce i przesiadywał chętnie z niemi, tę swą ulubioną siedzibę bardzo sobie ładnie przystroił... W pięknych szafach z bronzami stały dokoła księgi, a na szafach popiersia marmurowe filozofów i pisarzy.
Kilka portretów Mengs’a, kilka wdzięcznych pastelów, przyozdabiały ściany, nade drzwiami były śliczne krajobrazy wyobrażające okolice stolicy saskiéj. W pośrodku stół i razem biuro przepyszne, okryte było pamiątkami i mniejszemi dziełami sztuki...
Radziwiłł się obejrzał po salce i siadł w podaném krześle.
Posłano już po wino, owoce, konfekty... aby zdrowie wojewody wypić — który w dosyć dobrym zaczynał być humorze.