Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i sługa księcia, przy téj zręczności wszystkich panów a braci, jego imieniem supplikuję, na obiadek...
Milczenie głuche odpowiedziało; po twarzach spojrzawszy, nic tém nie zmięszany mostowniczy, wnet dodał:
— Chociażby téż który z ichmościów — i do antagonistów naszych należał, a różnych był opinij, nic to nie przeszkadza. Audiatur et altera pars, warto się rozsłuchać... zawsze braćmi jesteśmy... Każdemu książę kanclerz rad, a mało kogo w Rzeczypospolitej nie zna...
Szymanowski siedział kręcąc się jak na szpilkach.
— Ja się ekskuzuję — rzekł — bom na jutro do hetmana proszony...
— Wielce mi żal, że go posiadać nie będziemy — odezwał się Żudra — alem ja tego szczęścia i spodziewać się nie śmiał... bo...
Tu się zaciął.
— Bo co? — podchwycił stolnik.
— Boby kanclerski chleb panu stolnikowi po niemieckim pierniczku, nie smakował... U nas wszystko zprosta, po polsku i po szlachecku, u hetmana po wersalsku, a u Brühlów po sasku...
Rozśmiał się, a stolnikowi lice zapałało.
— Pijesz waćpan do mnie, panie mostowniczy — zaperzony wyrwał się Szymanowski — alebym i ja mógł coś odpowiedzieć...