Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciem państwa młodych, z miejscowych nie dopuszczono nikogo. Zbywano się natrętów bardzo grzecznie, ale bardzo stanowczo... składając się rozkazami Jego Ekscellencyi...
Gdy nareszcie na dany znak otwarły się drzwi salki, ujrzano coś jakby z tysiąca nocy wydarty obrazek... Całe ściany salki wybite były świeżych farb gobelinami, przedstawiającemi w wieńcach kwiatów girlandy aniołów i obrazy mitologiczne... Jedną ścianę całą zajmował kredens, od stropu do posadzki lśniący nagromadzonemi naczyniami złocistemi, półmiskami i misami ogromnemi jak tarcze, dzbanami, roztruchanami, beczkami... Konew złocista, w któréj butle stały... podparta na dwóch smokach, zdawała się z niemi razem na straży tego skarbca ustawioną... Z obu jéj stron dwa stoły całe kute ze srebra, przedziwnéj roboty kielichami różnych rozmiarów i barw zastawione były... Nie tyle tu kruszec oczy ściągał, co misterna robota, która daleko cenę jego przewyższała.
Całą posadzkę miękkiemi wysłano dywanami... Po rogach w wielkich kandelabrach bronzowych płonęły świece piramidami piętrzące się do góry... Porcelanowy pająk nad stołem lśnił także i światłem jarzącem i kolorami świeżemi swych kwiatów... Z pośrodka ich wychylone amorki... zdawały się róże i lilie ciskać na głowy gości...
Stół wielki który się ciągnął przez całą salę, pięknością zastawy, wszystkie te przewyższał cuda.