Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

grzeczną dla niego. Zdaje się, że rzecz już jest ułożona, że nic nie pomoże, bo słowo dane...
Westchnęła.
— Zgodzić się musisz z przeznaczeniem, dziecię moje...
I popłakały się obie... Rozczulona Dumont wzięła z tego assumpt do poufnéj spowiedzi ze swojéj młodości w któréj powabny muszkieter grał rolę bardzo czułą. Nie przyznała się może do wszystkiego, lecz gorącą miłość łzy jéj po latach tylu najlepiéj poświadczyły...
Po długiéj rozmowie Marya poszła — płakać do swojego łóżeczka...
W pięć dni po tém nadzwyczajny ruch był w Krystynopolu, — łatwo się można domyślić, iż dostojnych gości oczekiwano... Najwięcéj mieli do czynienia ci, przy których były klucze, — bo wydawano zacząwszy od nowych mundurów dla wojska, aż do sreber, które na stół wyjść miały. W tym gospodarnym dworze, dzień powszedni różnił się wielce od uroczystego... Na codzienną potrzebę wszystko było inne, odzież, jadło zastawa: po święcie i uroczystości wracały mundury, srebra, broń, kosztowności do szaf, kufrów i sepetów pod klucze... Na wielką paradę nie żałowano nic, lecz post festum, zdawano z regestrów aż do najmniejszego guzika. Wojewoda w utrzymaniu tego porządku był nie ubłagany.