Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyglądający ubogo, ale zdrowy i silny — wpraszając się za prostego w fabryce robotnika. Poszedł przyjęty pracować z innymi około pieców i form — parzyć się i smolić przy ogniu, spełniać najtwardsze roboty i podzielać życie najbiedniejszych wyrobników. Zbytnie jakoś białe, choć nadzwyczaj krzepkie i silne dłonie zwracały nań uwagę, ale więcéj jeszcze niepospolita pojętność, z jaką chwytał i uczył się wszystkiego...
Po kilku tygodniach z prostego robotnika, nieznajomy chłopak postąpił na dozorcę, wzięto go do kierowania innymi — zrodziła się ztąd zazdrość, spory, odgróżki, prześladowanie. Towarzysze dawniejsi, których wyprzedził, zasadzili się nań, aby mu dać naukę, jak niebezpiecznie jest być od innych bystrzejszym. Nieznajomy robotnik napadnięty, wyzwany, dwóch napastników obalił, zgniótł, wyszedł z tryumfem spokojny, i nikomu się na to nie poskarżył. W kilka dni potém inni spiskowi z grobli go w kanał rzucili, a z niego wypłynął dawszy nurka tak swobodnie, jakby się na majtka urodził i w wodzie wychował. I tę napaść pokrył milczeniem... Dano mu pokój — lecz o niewiele szło, by go za ubielonego djabła nie miano, zwłaszcza gdy wkrótce potém jednego z synów dyrektora koń obalił na ziemię, a młody robotnik chwyciwszy go i dosiadłszy — jak dziecię poprowadził.
Odtąd byli dlań wszyscy z poszanowaniem wielkiém, i już mu bardzo korzystne czyniono propo-