Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
16.  Jarmark w Janówce.


Zacznijmy od jarmarku, téj gminnéj uroczystości tak wesołéj, tak charakterystycznéj u nas. Na co mamy cyrklować tę książkę wspomnień? idźmy gdzie nas oczy poniosą.
Oto jesteśmy w małéj mieścinie Polesia wołyńskiego Janówce. Mało kto zapewne zna ją, prócz sąsiadów, bo bardzo maleńka, zasuniona w lasy i ustronie, siedzi na piasku cały rok spokojna, a ożywia się dopiéro na wielki jarmark w dzień św. Szymona i Judy w październiku. Należała ona niegdyś podobno do możnéj a dziś upadłéj prawie rodziny Sapiehów. Sławny jéj jarmark przynajmniéj promieniem sześciu mil dokoła ściąga żydów, wieśniaków, ekonomów i drobnych właścicieli z wołami, końmi, lub po woły, konie i t. d. Woły jednakże zowiące się tu wszędzie towarem per excellentiam, wistocie najważniejszą część targu stanowią.
Nie zachwyca wcale położenie zupełnie poleskie Janówki; trudno aby w niém najbardziéj uprzedzone oko znalazło piękność jaką (jakkolwiek piękność w stosunku do smaku jest względną). To pewna, że trzebaby się urodzić w Janowce, żeby się piękną wydała. Kilkanaście chat na piaszczystém polu rozłożonych, jedna karczma pusta, pusty także a dość obszerny kościół z klasztorem Bernardynów, rynek szeroki, który rok cały trawą zarasta, nim go w październiku wydepczą, kramiki drewniane raz w rok tylko zajęte, młynek mały nareszcie, — wszystko to nie jest malowniczém na równinie i piasku wśród bajrakowatych i pokrzywionych sosen; lecz dzień jarmarku, dzień wielki i uroczysty dla arendarza, nadaje téj pustyni poleskiéj pozór ożywiony i charakterystyczny.
Po wszystkich drogach wiodących do miasteczka, ciągną się furmanki liczne, wozy, bryczki kryte i niekryte, jeźdźcy, pieszaki, budy płócienne nadziewane żydami i rodziny poleszuków,