Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/062

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mógł zgadnąć, kto ona była, ta stara i jej córka. Jakoż po chwili namysłu znalazł w sobie przeczucie, że one obie mieszkały na Kleparzu, w nędznej chacie komornice, że córka od dzieciństwa była słabą i że ją mogła uleczyć woda z niedalekiego źródła.
— Cóż jest twojej córce? spytał starej roztargniony.
Płaczliwym głosem zaczęła opowiadać stara dziecka swego ulubionego słabość, lecz nim skończyła, mistrz jej przerwał słowy?
— Ona będzie zdrowa. za trzy miesiące, trzy tygodnie, trzy dni, trzy godziny, i trzy kwadranse, ale potrzeba żebyście jej dali pić trzy razy w dzień, po trzy kubki wody, ze źródła które jest o trzy kroki, na trzeciego domu podle was.
Stara wysłuchawszy rady, ucałowała suknię mistrza i śpiesznie poszła nazad, on szedł dalej ulicą.
Spotkał go uczony Włoch, uniwersytetu profesor.
— Witam was, panie.
— Witam i zdrowia życzę, rzekli do siebie po łacinie.
— Gdzież to tak długo bywał Twardowski, mówił Włoch. Cuda teraz prawią o tobie, a są tacy co ci z szatanem schadzki przyznają. Nie piękna to sława dla nauczyciela najwyższej szkoły w Koronie. Jakkolwiek nikt z nas w to nie wierzy, dla czegoż panie, tak się osamotniasz i błąkasz?
— Wiesz, odpowiedział Twardowski, że umysł potrzebuje czasem wypoczynku i osobności, kiedy go złamie praca, lub smutek zwichnie. Jest to djeta dla niego.
— Prawda, prawda, odpowiedział profesor — i mógłbyś na swoją obronę przytoczyć wiele zdań starożytnych pisarzy — wiele przykładów świątobliwych ojców, którzy na pustyni żyli; ale godziż się tak rozbratać ze swemi obowiązkami i pogardzić światem? Wszyscy cię tu ucznie i koledzy żądamy, twoja sława wzdychać każe za tobą, a ty się nawet nie pokazujesz zazdrośny.
— Sława? rzekł Twardowski — alboż ja mam sła-