Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

już raz była za młodu?
— Wiem, rzekł mistrz, że pokuta wszystkie moje dotychczas popełnione grzechy zmazać może; wiem, że nie jestem jeszcze na drodze do piekła bez powrotu; wiem że dusza mędrca warta jest tego, co za nią żądam, bo wiedzie za sobą dusz wiele, uczniów i wielbicieli nierozumnego tłumu, i głupich naśladowców, wiedzie jednych chwytając za nozdrza kagańcem przekonania, drugich przykładem, innych ciekawością, innych odurzeniem.
Szatan odebrawszy śmiałą odpowiedź rozśmiał się i odrzekł:
— Pisz-że cyrograf na swoją duszę.
— Powoli, przerwał mistrz. Pokaż mi wprzód co mi dać możesz za tę duszę, którą ci przedaję, nie oddaję.
— Jużem ci dowiódł przy pierwszem naszem spotkaniu, że mam mądrość i wiedzę wszystkiego.
— Nie dość mi na tem coś pokazał. Pokaż mi jeszcze że mi dać możesz, że masz władzę użycia twej wiedzy na ziemi.
— A to jak?
— Zadaję ci trzy próby, szatanie.
— Oto naprzód przeniesiesz wszystkie srebro jakie gdzie jest w Polsce, w jedno miejsce, do Olkusza, do zarzuconych kopalni, które karą Boga za świętokradzki uczynek tamecznego magistratu, przestały ludziom dawać zasiłek. Niech tam leży wszystko srebro dla mnie, żebym ja niem tylko rozporządzał.
— A toż na co mistrzu? odezwał się djabeł; chceszże zubożyć swój kraj, zsypując wszystko srebro, zkąd go już nigdy dobywać nie będą, processem i klątwą wyniszczeni mieszczanie, cóż ci z tego przyjdzie?
— Tak chcę, tak być ma, odpowiedział Mistrz.
— I cóż więcej, zapytał śmiejąc się szatan; widzę że z tobą ciężko będzie, i więcej się koło tego natrudzić potrzeba, niżeli tego twoja nadpróchniała dusza warta.
Twardowski dumnie się uśmiechał.