Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przybywaj czarny duchu, zaklinam cię w imię wodza twego, który naprzód spadł z nieba i głową w dno piekieł uderzył! zaklinam cię przez twoje poniżenie, przez twoje męki, przez twoją nędzę i upokorzenie z woli Bożej, abyś przybył i gotową ku tobie wyciągnioną duszę od Boga odebrał! Wyzywam cię przez imiona wszystkich szatanów, strąconych w dniu zwycięztwa! przez głębokość piekieł, przez ogień piekielny, przez wszystkie dusze, które wyszły z otchłani odkupione, przez wszystko coś cierpiał i cierpisz, przez wieczność cierpienia, która jest przed tobą! — Wyzywam cię po raz, wyzywam cię po dwa, wyzywam cię po trzy i po siedm i siedm kroć siedm wyzywam cię, ukaż się!
Kiedy tych ostatnich słów domawiał, czerwonem światłem oświecona postać stanęła przed kołem. Poznał w niej Twardowski owego mędrca, z którym dysputę i walkę miał niedawno i usłyszał głos jego chrapliwy i szyderski.
— Chcąc się djabłu oddać, na cóż było święconej kredy i wody używać i tak się od niego odgradzać?
— Bo nie chcę, żeby mnie darmo jak dziecię pochwycił, odpowiedział mistrz, i wiem z kim mam do czynienia. Ty jesteś posłaniec piekielny?
— Ja, mistrzu. Mów, czego chcesz odemnie?
— Czego chcę? Żebyś mi pokazał drzewo wiadomości, żebyś mnie uczynił na ziemi mędrszym od mędrców i od wszystkich silnych nauką silniejszym; żebym znał świat, jak ten co go stworzył; wszystkie jego tajemnice, przeszłość i przeznaczenie, i siły rzeczy i siły istot, żebym był najmądrzejszym z mędrców, żebym był sławniejszym od najsławniejszych, wyższym od najwyższych.
— Wiele pragniesz mistrzu, odparł szatan. A cóż dajesz za to?
— Moją nieśmiertelną duszę!
— Duszę! odpowiedział śmiejąc się szatan, alboż wiesz że ona tyle warta? alboż wiesz czy i tak nie jest już ona w mocy szatana i na drodze, na której