Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chciał starosta sam, własnemi oczyma przekonać się ile w tem prawdy było, a razem i miejsce obrać na przyszłą rezydencyę dogodne, środkowe i dla oka też miłe.
Podróż naszą, w ciągu której zdrów był jak nigdy, rzeźwy, wesół, a niezmiernie czynny, odbywaliśmy bez pośpiechu, ja z synaczkiem w kolebce, mąż prawie ciągle na koniu, na którego podczas i Chryzia bierał, aby zwolna nawykał do siodła, z czego dla dziecka radość i uciecha niewymowna była.
Przodem wysłany do Pacewicz Staszko miał na pierwszy czas nam jakiekolwiek zgotować przyjęcie.
Nie spodziewaliśmy się tu znaleźć ani wygód wielkich, ani szczególnych przygotowań ze strony dzierżawców i tenutorów, ale na wozach z sobą wieźliśmy namioty i cokolwiek potrzeba było, a o co na gruncie mogło być trudno.
W Pacewiczach dwór nowy, mały i licho sklecony, wśród borów jodłowych, piasków i pustyni, niebardzo się podobał p. staroście.
Ale tu główny obóz nasz rozłożywszy, musieliśmy z niego czynić wycieczki do innych wsi i dworów naszych dla opatrzenia ich i wyboru miejsca na rezydencyę, którą chciał mieć acz z drzewa ale obszerną i dogodną. A że się w ogrodach, drzewach, kwiatach i wirydarzach wszelakich pan mój kochał i chciał je mieć u siebie, gruntu też patrzeć było potrzeba, aby marnie praca nie poszła.
Ze wszystkich się wydał najdogodniejszym stary dworzec w Kalniszkach, gdzieśmy trochę drzew pięknych, jeziorko i pagórek znaleźli, na którem zabudować się można było szeroko i dostatnio.
Tu więc zaraz drzewo zwozić i zakładać kazał pan mój fundamenta z takim pośpiechem i gorącością, że spoczynku sam nie miał i nikomu nie dał, aż się kamień na pokłady i belki a tramy zwozić zaraz zaczęły. Przytem niemal sam stał jak dozorca, ludzi karmiąc i pojąc a zachęcając, aby żywo się brali