Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy te na zamek przyniesiono i położono w wielkich sieniach na ławie, zbiegowisko powstało, popłoch i lament nie do opisania.
Wojciech biskup z panem Łaskim natychmiast postanowili, bądź co bądź, nazad z królem do Wilna uchodzić; o co i królowa błagała. Król już mowę utraciwszy, oczyma tylko i rękami ukazywał, że tego pragnie, i wszyscy się godzili, iż ważyć Aleksandra na niepewne losy obrony zamkowej nie godziło się. Więc jednej godziny poruszyło się co żyło.
W kolebce króla wieźć nie było podobna dlatego, że wstrząśnięcia nie znosił, napół ledwie żyw będąc.
Zrobiono więc nosze jakby łoże wygodne, które między dwa konie zawiesić miano, a na tych co najlepszych z dworu komorników posadzić. Ofiarowali się do tego p. Mikołaj Roszczyc, co później był kasztelanem biechowskim, i Jan z Sobótki, oba pokrewni kanclerza, na których on liczyć mógł, że życie gotowi dać a najcięższy rozkaz spełnić.
Pochód jakby pogrzebowy, boleściwy, przy jęku i płaczu królowej i jej niewiast wyruszał natychmiast ku Wilnu, a że mnie do Pacewicz się już dostać nie było podobna, bo tam już bodaj Tatarowie gospodarowali, przyłączyłem się i ja do królewskiego orszaku. Czasu do stracenia nie było, więc konie mieniano, spoczywano mało, a całą pieczę miano tylko około króla, przy którym tuż jechał albo szedł pan Maciej z Błonia, to go trzeźwiąc, to pojąc, to otulając.
Pomiędzy nami, w orszaku biskupa Wojciecha, kanclerza, Zabrzezińskiego, często godzinami jednego słowa nie posłyszałeś. Jechali wszyscy milczący, ust nieotwierając, a duchowni tylko odmawiali modlitwy.
Radzi byli pośpieszyć wszyscy, ale dla króla, który nie znosił poruszeń gwałtownych, konie, noga za nogą p. Mikołaj i Jan prowadzić musieli. I tak nawet często stawano, bo coś ciągle poprawiać, maścić, wiązać było potrzeba.