Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Muszę, muszę... choćby życie przyszło dać, choćby mnie leżącego niesiono.
Ani z nim mówić o tem było można. Gliński też z Balińskim powiadali, że królowi podróż i zmiana powietrza nawet na zdrowie może być pomocną.
W ciągu dwóch tych dni, gdym tam był, a król codzień po łaźniach słabszym się okazywał, wpadł wkońcu pan Maciej z Błonia do kanclerza Łaskiego i tak go nastraszył, że mimo Glińskiego postanowił mocą swoją, tegoż dnia wieczorem, Balińskiego wziąć do więzienia.
Niemała to była rzecz ośmielić się na to, ale Łaski nieustraszonym był. Nie dając po sobie nic poznać, ludzi naznaczył, komnatę zamczystą kazał zgotować, i wieczorem oszusta w kurytarzu zamkowym schwyciwszy, dał go pod klucz.
Ledwie się to stało, z czego między Polakami radość była wielka, gdy natychmiast Glińskiemu, o kilka mil oddalonemu, gońca o tem donosząc wysłano.
Nazajutrz wpadł do kanclerza jak burza kniaź Gliński z wyrzutami i groźbami, ale Łaski, poparty przez Macieja z Błonia, murem stanął i ani chciał słuchać o uwolnieniu a dalszych lekach.
— Uchowaj Boże nieszczęscia — rzekł Glińskiemu — mało tego, że na Balińskiego padnie podejrzenie, ale i wy, miłościwy panie, nie obronicie się od niego. Macie i tak nieprzyjaciół siła, nie mnóżcie ich... Ja, inaczej jak przemocą, szalbierza sobie wydrzeć nie dam...
Zmiarkował Gliński, że gra była niebezpieczna, poburczawszy więc, dał pokój, ale swojego faworyta umiał od kary uchować.
Czas jakiś siedział tu Baliński, to się odgrażając, to modląc, aby go z życiem puszczono; w końcu jednak, pewnie za pomocą i rozkazem kniaza, kraty żelazne w oknach potajemnie podpiłowano i niestało go jednej nocy. Zginął bez wieści.
Nierychło potem, przez Prusy się wyśliznąwszy,