Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak się poczęła pierwsza moja rozmowa z kanclerzem, a potroszę więcej się dowiedziałem jeszcze.
Na Balińskiego wielkie padało podejrzenie, iż w zmowie z Glińskim wprost na życie króla godził, ale chcieli to uczynić tak, aby ich o zabójstwo obwinić nie było można.
Szedłem tedy nazajutrz, korzystając ze znajomości z Drozdem, abym króla mógł widzieć i onego szalbierza co się doktorem zwał
Trudno sobie wystawić człowieka więcej odrażającego a dziwaczniej się okazującego, jak był ów Laskaris-Baliński. Wysokiego wzrostu, czarnego włosa i oczów, twarzy ponurej i nastrojonej zawsze, jakby nie z tego świata był i ludzi miał za robactwo mizerne, w sukni długiej, w czapce kształtu biretu na głowie, niby zadumany, wielkie sprawy w sobie noszący, obracał się szalbierz rozkazy wydając opryskliwe, jakby tu sam był w prawie czynić co chciał.
Mało komu odpowiedzieć raczył.
Z oczów mu patrzało oszustwo, które pokrywając nadrabiał dumą i wyniosłością.
Gdym się do króla dostał potem, ja, com go młodym znał, silnym jak żubr, zdrowym i wytrzymałym, nie mogłem łez powściągnąć.
Leżał dysząc osłabiony, wycieńczony i wybladły, ledwie mało co pocichu mówić mogąc, tak, że go niełatwo zrozumieć było.
Prostaczek nawet mógł poznać, że tu już niewiele żywota pozostawało w tem ciele, a tu go takim, jakim był, przeciw Tatarom chciano wieźć, aby choć rozgłos poszedł, iż sam król przeciwko nim ciągnie.
Trudno sobie było inaczej tłómaczyć upór Glińskiego, bo chory tylko ciężarem mógł się stać w ciągnieniu.
Gdym zbliżywszy się do łoża dla pocałowania ręki jego, odezwał się, iż w takim stanie z Wilna się ruszać było niepodobieństwem, mocno począł mi zaprzeczać i bełkocąc zawołał: