Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

torom się w ręce dostawszy, niełatwo z nich wydobyć. Muszę też we Lwowie się wynudzić, bo ta mieszczek ładnych niema i to co jest, dzikie...
Nigdym się nie spodziewał, ażeby król po tej klęsce o czem innem, jak o niej, o pomście i o zgojenia ran myślał. Tymczasem ani mówić o tem, ani wspominać nie dawał i płochy umysł mu powracał już cały, jak był.
Nudziło go i niecierpliwiło przypominanie Bukowiny, z niektórych żałościwszych wprost się wyśmiewał...
Rozmowa ze mną taki zaraz obrót wzięła, że ja, com go chciał pocieszać, musiałem zasmucony zamilknąć i co najprędzej pożegnać.
W duszy mi wstyd za niego było, choć płochość tę tłómaczyłem sobie nie inaczej, tylko udaniem, aby nią pokrył boleść, jakiej doznałem[1]. Ale też tak ją umiał dobrze kryć, że jej wcale czuć nie było.
Służba zaś i dwór widząc to usposobienie pana, stosowało się do niego, nie śmiejąc okazać co czuła i myślała.
To prawda, że król przychodzącym z prośbami i rodzinom poległym bardzo wiele i szczodrze świadczył, ale do siebie nie przypuszczał i żalów niechętnie słuchał.
Przedemną samym jeszcze, gdym coś napomknął o poległym jednym z naszych, wyrwało mu się:
— Co niepowrotne, pocóż nadaremnie wznawiać i pieścić się tem, gdy tylko boli! Można poratować... dobrze, a co zginione, powinno pójść w niepamięć.
A skończył śmiejąc się.
— Lena się do Krakowa wyrwała! ale tej już nie ma co pilnować... zestarzała i zwiędła. Niechby się z nią jaki kupczyk ożenił, wiano sobie zebrać musiała...
Ja teraz młodszych potrzebuję...

Powróciwszy do matki, gdy mnie o króla rozpytywać zaczęła, tak mi wstyd było całą prawdę powie-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; korekta na podstawie wydania z 1905 roku.