Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jutro wasza miłość ostygniesz — przerwałem — i zapomnisz.
Chciał jeszcze przedłużać rozmowę, alem pod pozorem zajęcia mu się wymknął.
Tymczasem tegoż wieczora z Kallimachem się zszedłszy, Olbracht się tak utrzymać nie umiał, iż jemu wyznał, jakie piękność dziewczęcia uczyniła na nim wrażenie.
Włoch zamiast skarcić go, począł się śmiać, o włoskich pięknościach rozprawiać, rzymskie jeszcze nad weneckie podnosząc, opowiadając o genueńskich, o bolońskich, o florenckich i opisując wszystkie, czem się odznaczały.
— Weneckie może nie mają takich rysów wspaniałych jak Toskanki i Rzymianki, ale życia w nich więcej, a tylko blask życia piękność uroczą czyni.
Nie zganiwszy królewiczowi, iż się do Wenecyanki zapalił, nic w tem zdrożnego nie widząc, znajdując to w młodym rzeczą naturalną, ośmielił Olbrachta, a mnie pohamowanie go utrudnił.
Miałem go na oku — wystrzegał się mnie, lecz czułem i widziałem, że nietylko nie ostygł, ale coraz goręcej się tem zajmował, jak w domu Montelupich zawiązać stosunek.
Nie dościgłem tego nigdy, kim się posłużył i jak potrafił się znieść z dziewczyną, ale to pewna, że ona w kilka dni wiedziała o tem, iż się sam królewicz nią zajmował i ona mu głowę zawróciła.
Dziewczę było tak niedoświadczone i głupie, że się tem zaraz przed swą panią pochwaliło i pokazało pierścień z oczkiem, który jej Olbracht posłał.
Zrobił się w domu alarm wielki. Co tu poczynać?
Jejmość naprzód Lenę chciała wyprawić do Wenecyi z powrotem, stary Montelupi głową potrząsał.
— Król niemłody — rzekł — wszelkie podobieństwo zatem, że po nim się Olbracht na tron dostanie...