Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/093

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wedle obyczaju włoskiego służba niemal do rodziny się liczyła i poufale z nią przestawała. Nierzadko było przy stole i w izbie gościnnej widywać biegające i krzątające się dziewczęta Włoszki, z których młodziusieńka, wyrostek, czerwono-włosa Lena, Wenecyanka szczególniej z piękności się zalecała.
Mogła mieć naówczas lat czternaście, ale to wiadoma rzecz, że pod niebem gorętszem ludzie, kobiety szczególniej, prędzej dojrzewają. Dziewczę było tak rozbudzone i pewne siebie, jakby miało lat dwadzieścia.
Nie powiem ja, ażeby mi piękność jej wydawała się taką jak drugim. Naprzód, co drudzy osobliwem a cudnie znajdowali urodziwem, włosy miedziano-złotego koloru, acz bujne, obfite i lśniące, raziły mnie. Wedle naszych pojęć, rude włosy judaszowskie zawsze źle człowieka piętnowały.
Do tego trzeba dodać dziwactwo natury, bo brwi i rzęsy miała ciemne, oczy czarne a płeć śnieżnej, mlecznej, dziwnej białości delikatnej. Co do postaci samej, tej nic zarzucić nie było można, bo choć pewnie chłopianka prosta i nędznej ekstrakcyi, ale nóżki i rączki miała gdyby królewna.
Nie umiała nic, bo nawet czytać ni pisać nikt jej nie uczył i tyle może, iż modlitw cokolwiek na pamięć ją szczebiotać zmuszono, ale szatan w tej głowie siedział. Niewiastom natura daje częstokroć co miała Lena, chwytają z powietrza wszystko, łapią z rozmów, uczą się śpiąc. Jest w tem tajemnica.
Prosta służąca przy dzieciach Montelupich, ta mała Lena, gdy się do rozmowy zaczepiona wmięszała, trzeba ją było słuchać. Nic jej nie było obcem, wiedziała, znała wszystko, a dowcipu miała tyle, że się starzy zdumiewali i słupieli.
Młoda pani Montelupi sama piękna i lubiąca aby na nią patrzano, nie rada była Lenie w izbach przy gościach, bo gdy się ona ukazała, zwracano się ku niej, zaczepiano i ona się stawała heroiną.