Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/088

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

On też, jak mnie Sliziak upewniał, oddalenia mojego był przyczyną. Byłby może i ze dworu mnie postarał się dalej kędyś wysadzić, gdyby nie Olbracht, który ani o tem mówić dozwalał.
Szanował on, czcił Kallimacha i przywiązany był do niego, ale do mnie nawykły, stawał uparcie w obronie mej, gdy o oddalenie chodziło, bo kilkakroć próbowano tego.
Kallimach wyrządziwszy mi krzywdę, musiał mnie za nieprzyjaciela swojego trzymać i posądzał o to, żem pomsty był głodnym. Z siebie sądził, gdyż nigdym nawet najmocniej dotknięty, nie żywił długo żalu do nikogo.
Mając nieprzyjaciół wielu, mnie ciągle podejrzywał, że im służyć musiałem, chociaż dałem mu dowód, iż do niego nie żywiłem niechęci.
Było to w tym roku, gdy z naprawy Tęczyńskich, bo ci mu Nawojowej odzierania i rad dawanych królowi przebaczyć nie mogli, uknuto spisek, aby jadącego do Piotrkowa za Kaźmirzem napaść w lesie i zabić.
Wołano na naradach potajemnych, że lepiej jest, aby jeden mizerny człek ginął, niżby król i królestwo rozerwane cierpieć miało.
Sam Kallimach, rozpowiadając lekkomyślnie o mnogich mordach i otruciach we Włoszech dla panowania i polityki dokonanych, niejako oręż przeciwko sobie dawał.
Nigdy u nas rozmyślnie nikt na życie cudze dla panowania nie godził, dopiero włoski ten obyczaj z jego nierozważnych powieści znać się nauczyli ludzie.
Przeciwko niemu też go zwrócili. Ośmielony tem, iż mu się coraz lepiej działo, że pogróżki przechodziły bez skutku, a w łaski królewskie rosnął, nie wierzył już w to, aby się na niego targnąć ważono.
Mnie, historyę moją znając, ludzie za nieprzyjaciela jego poczytywali, i nie ukrywano przedemną, że na drodze do Piotrkowa zasadzka być ma uczynioną.